poniedziałek, 17 lutego 2020

(330) w poczekalni

Wróciłam z pracy z kaszlem, gorączką, bólem mięśni. Jakimś cudem udaje mi się dostać do lekarza. W poczekalni w kolejce głównie  emeryci. Dyskusje, obgadywanie zięcia, synowej, sąsiada. Żwawi staruszkowie dobrze się bawią, mnie irytują ich głośne rozmowy. Czuję, że za chwilkę zapodam odlot, gorączka powyżej 39 stopni, kaszel dusi mnie okrutnie. Między jednym atakiem a drugim pytam grzecznie czy państwo emeryci zgodzą się mnie przepuścić bo naprawdę czuję się fatalnie. Ale nie,  nie zgodzą się. No to siedzimy z PaneMężem, ja sieję wirusami i czekam. Gdy zostały przede mną jeszcze 4 osoby, wyszła z gabinetu lekarka i zaprosiła mnie do gabinetu: panią z tym strasznym kaszlem poproszę. Diagnoza grypa. Pani  doktor zakłada maseczkę (nie do końca wiem dlaczego, może dlatego, że sama zaczęła kasłać), i w tej maseczce odprowadza mnie do drzwi. Emeryci patrzą lekko przerażeni, a ja słyszę jak PanMąż kończy swój monolog słowami: mówiłem żonie (znaczy mnie) , że spotkanie z tą chińską delegacją to był zły pomysł. Miny bezdusznych emerytów bezcenne. Gdy po 20 minutach wróciłam ze zdjęciem rtg pozostała trójka siedząca w poczekalni zgodnym chórem zakomunikowała, pani wchodzi bez żadnej kolejki. Jasne, że  weszłam.