wtorek, 21 kwietnia 2020

(336) dwa bieguny

Dziwnie się czułam, gdy po dłuższej pracy zdalnej musiałam iść do fabryki. W fabryce połowa załogi. Zachowujemy środki ostrożności ale jest normalnie.
Znaczy prawie normalnie.
Jedna z osób panikuje, przerażenie w oczach, strach. Wiem,  że nie można jej pomóc, uspokoić. Próbowałam. Każda rozmowa doprowadza ją do łez. Staram się, żeby jak najrzadziej musiała przychodzić do fabryki ale to też przynosi odwrotny skutek. Gdy zobaczyłam, że ma na rękach dwie pary rękawiczek podłamałam się. Siedzi sama w pokoju, w maseczce. Z przerażeniem mówi o zagrożeniach dla zdrowia i życia. Nikt z jej otoczenia nie choruje, nie jest zdiagnozowany a ona jest sparaliżowana strachem. Rozmawiając z nią widzę niemą prośbę odsuń się dalej, jeszcze dalej, do granic przesady. Na ile to możliwe staram się.
Druga osoba jest absolutnie beztroska. Jest głosicielką teorii, że nie ma żadnego koronawirusa, bo przecież ona nie zna nikogo kto byłby zarażony, kto by chorował. To wszystko wymysły i bzdura. Maseczki niepotrzebne, dezynfekcja jest bez sensu. Wszyscy pogłupieli, nikomu nic nie grozi. Wypowiedź była wyraźnie dedykowana pani, o której wyżej.
Ponieważ mamy w fabryce procedury postępowania w czasie pandemii, przypomniałam jej, że zapoznała się z nimi, podpisała i ma stosować. Zazwyczaj jestem grzeczna i spokojna ale tym razem poniosło mnie. Zachowałam się jak przysłowiowy kapral w wojsku, padła krótka komenda: nie dyskutować, wykonać! A jeżeli ktoś prosi o więcej przestrzeni odsunąć się i nie komentować!
Mam lekkiego kaca, że może nie powinnam, że za ostro.
Ale trudno, stało się.
Może jednak dotarło.

niedziela, 19 kwietnia 2020

(335)

Przez ostatnie dni pracowałam zdalnie, jutro idę do fabryki Trochę dziwnie się czuję.
Powrót  między ludzi, których trochę mi brakuje, od których trzeba się izolować, którzy są potencjalnym zagrożeniem.
Muszę opuścić mój azyl, moją twierdzę, która daje mi poczucie bezpieczeństwa. 
Znowu za dużo mam na głowie i trudno mi myśli uporządkować

niedziela, 5 kwietnia 2020

(334) plusy dodatnie i ujemne


Ten post napisałam 28 marca.
Później było trochę zawirowań i zapomniałam o nim.

Obecna sytuacja spowodowała, że pracuję zdalnie. Ma to jak mawiał klasyk, plusy dodatnie i plusy ujemne.
Największy plus dodatni to brak konieczności korzystania z komunikacji miejskiej, bo to akurat przeraża mnie najbardziej.
Plus ujemny to taki, że często jestem zmuszona do improwizacji. Nie mając w domu wszystkich dokumentów, bo nie wszystko jest przecież w wersji elektronicznej, mogę i muszę polegać na mojej, niestety szwankującej pamięci. Minęły na razie trzy dni, jakoś dałam radę.
Plus dodatni jest taki, że Bardzo Ważny Urząd tak mocno się zestresował, że się zabarykadował i nikt nie ma tam dostępu. I bardzo dobrze! Dla mnie każdy dzień pracy bez kontaktów, szczególnie tych osobistych z ludźmi stamtąd, jest pięknym dniem. Plus ujemny, czasami potrzebuję swój pomysł, chociaż wewnętrznie jestem przekonana o jego genialności, przegadać z Najważniejszym. Żadne kamerki internetowe nie wchodzą w grę bo tego nie znoszę. Pozostaje rozmowa telefoniczna ale brak wtedy obrazu, nie widzę jego mimiki. Przez lata współpracy to właśnie ona, mimika, nie raz uchroniła mnie od palnięcia głupoty.
Plus dodatni, mogę pracować w dresie. Perwersyjną przyjemność sprawiła mi rozmowa z ważnym urzędnikiem Bardzo Ważnego Urzędu, który przesadnie dba o wygląd własny i u każdego znajduje wpadki modowe, chociaż sam jest jedną wielką modową wpadką. Oczami wyobraźni widziałam go w gabinecie, sztywnego jak zwykle a ja w dresiku, skarpetach, w foteliku - tak to ja się mogę spotykać z tymi urzędnikami BWU.
Plus dodatni, nie muszę codziennie słuchać katastroficznych prognoz wygłaszanych przez niektórych pracowników. Słuchałam, jak boją się o dzieci, o siebie, o możliwość zarażenia, stosują dezynfekcję, dezynsekcję i deratyzację razem do kupy ale do kościoła muszą, ale na plac zabaw- przecież można (to przed obecnymi obostrzeniami). Na początku starałam się tłumaczyć, wyjaśniać na ale to przecież dorośli ludzie są, niby wykształceni! Gdybym była koleżanką a nie przełożoną, to bym opieprzyła. A tak musiałam najpierw opanować ataki histerii delikwentki, bo jak z nią pracować w takim stanie?
Plus ujemny, wszyscy pracujemy zdalnie plus system dyżurów na miejscu w fabryce. Chwilami wszystko się rozjeżdża. Bardzo Ważny Urząd wypłacił sobie premie i nagrody a dla nas robi przymiarki do obniżenia wynagrodzenia. Oni już zapewne wiedzą, my się domyślamy.