sobota, 22 czerwca 2019

(316) Bawimy się z wnusiami

w przebieranki, księżniczki, malowanki.   Wnusia zasiada w fotelu jak na tronie i poważnym tonem ogłasza: piękny fotel i piękne stroje są dla pięknych dziewczyn.
Ja na to: a które to są te piękne dziewczyny?
Wnusia, tonem nieznoszącym sprzeciwu: ja i moja siostra. A ty, ty to taka inna jesteś.
KURTYNA

niedziela, 16 czerwca 2019

(315) Leki podane w ciemno

działają bez zarzutu. Czyli lekarz miał intuicję. A ja, ja miałam szczęście. Antybiotyk bardzo mnie osłabia ale nie na tyle, żebym odmówiła sobie drobnych, drobniutkich prac tarasowo-ogrodowych. Może jeszcze nie powinnam ale ...
Czy tylko ja tak mam, że gdy mi czegoś nie wolno to wtedy akurat tak bardzo się chce?

sobota, 8 czerwca 2019

2004

Jutro, 15 lat temu, założę mojego pierwszego bloga.
Później go zatopię, podobnie jak kolejny. Na ostatniej wyspie dotrwałam do czasu aż ktoś inny zdecydował za mnie, że pora coś zakończyć. W pierwszej chwili miałam już zamiar zakończyć moją zabawę w pisanie. Ale uzależniłam się. I muszę. Inaczej się uduszę :-)

Piętnaście lat temu, moje pierwsze kroki wyglądały tak ( to mój pierwszy wpis):


9 maja 2004r.
Spełnione marzenie
Od dawna myślałam o tym, żeby założyć bolga i  pisać, a teraz kiedy jest to realne zastanawiam się niby po co mam to robić. Czy zależy mi żeby ktoś to czytał i komentował, czy chcę to robić wyłącznie dla siebie? Kogo mogą interesować moje myśli nie przemyślane, moje słowa niepoukładane, moje uczucia, odczucia, impresje? Co będę czuła gdy nikt tego nie skomentuje, czy potrzebne są mi nowe rozczarowania? Jeżeli chcę pisać wyłącznie dla siebie to czy akurat tu?
"Grafoman to ktoś, kto nie ma nic do powiedzenia i stara się to dokładnie opisać". Dokładnie tak poczułam się w tej chwili i nie mam pewności czy jeszcze tu wrócę kiedykolwiek. Najpierw muszę odpowiedzieć sobie na wszystkie postawione wyżej pytania. 

Jedną z pierwszych osób, które zawitały na wyspę szczęśliwą był fg2002. I to On zachęcił mnie do zostania na blogu.


Spełnione marzenie
Od dawna marzyłam o tym, żeby założyć blga i  pisać, a teraz kiedy jest to realne zastanawiam się niby po co mam to robić. Czy zależy mi żeby ktoś to czytał i komentował, czy chcę to robić wyłącznie dla siebie? Kogo mogą interesować moje myśli nie przemyślane, moje słowa niepoukładane, moje uczucia, odczucia, impresje? Co będę czuła gdy nikt tego nie skomentuje, czy potrzebne są mi nowe rozczarowania? Jeżel chcę pisać wyłącznie dla siebie to czy akurat tu?
"Grafoman to ktoś, kto nie ma nic do powiedzenia i stara sie to dokładnie opisać". Dokładnie tak poczułam się w tej chwili i nie mam pewności czy jeszcze tu wrócę kiedykolwiek. Najpierw muszę odpowiedzieć sobie na wszystkie postawione wyżej pytania. 
Rano miałam jeszcze wątpliwości czy chccę byc jedną z blogowych "psarek". Teraz te watpliwości rozwiewają się coraz bardziej. Oszem chciałabym, żeby od czasu do czasu, ktoś zajrzał do mne, skomentował, odezwał się. Wiem czego oczekuję po swoich wizytach na tych stronach. Wiem, ale nie powiem... Na razie jeszcze nie.
Ktoś kiedyś zabrał mnie na wyspy szczęśliwe. Tego dnia było mi smutno i źle. Skakałam po czatach, żartowałam, pozornie beztroska, wesoła. Nie wiem jak to się stało, że przed zupełnie nieznanyn człowiekiem otworzyłam się, ujawniłam cały swój smutek. Prawdopodobnie był to jakiś ON, no w każdym razie mówił, że jest on, nawet nicka juz dziś nie pamiętam...  I zabrał mnie tam, zabrał na wyspy szczęśliwe. I tego dnia cały mój smutek i żal zagubiły się gdzieś ,  na tych wyspach. Wyspy nie stały się przez to ani trochę mniej szczęśliwe.
Potem wielokrotnie zaglądałam w te urocze zakątki, pokazywałam drogę innym. Różnie ze mną bywało, raz lepiej raz gorzej. W wirze codziennych zajęć zapomniałam o wyspach. Widocznie przestały mi być potrzebne. Zapomniałam o tym, który mnie tam zabrał, o tych których tam spotykałam. Dlaczego dziś o nich pomyślałam? Nostalgia, smutek, wspomnienia... Byłam tam... I z bolesną siłą dotarła do mnie stara prawda - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Pozostali klasycy, ale to już dla mnie nie te same wyspy. Może dlatego, że nie ma przy mnie tych osób, które wtedy ze mną tam bywały. Czy nie ma? Skąd niby ja to wiem? Przecież to były tylko nicki, tak ale z własnej woli zerwałam te  znajomości i teraz mi ich brak. Brak wymiany myśli, sporów. Nie wiem kim teraz są, czy są... Nic nie wiem, poza jednym - skoro rozmowa z kimś za pośrednictwem netu była czymś ważnym należało to chronić. Wymiana myśli na poważnie i w żartach, zwykłe ble ble, ale i to co tak ważne -  spotkanie w rozmowie z drugim człowiekiem, który cię rozumie,  a którego znasz tylko tyle ile on sam chce o sobie powiedzieć. Czego się przestraszyłam, dlaczego nie pozwoliłam tym znajomościom trwać?  Sama nie wiem czego nie chciałam, a czego oczekiwałam, teraz wiem, że mi brak tamtych ludzi. Będę wpadała na nie moje już wyspy szczęśliwe, może kiedyś szczęście uśmiechnie się do mnie. Podobno w życiu , każdego raz napotkanego człowieka spotyka się  po raz drugi.
Wyspy szczęśliwe
Rano miałam jeszcze wątpliwości czy chccę byc jedną z blogowych "psarek". Teraz te watpliwości rozwiewają się coraz bardziej. Oszem chciałabym, żeby od czasu do czasu, ktoś zajrzał do mne, skomentował, odezwał się. Wiem czego oczekuję po swoich wizytach na tych stronach. Wiem, ale nie powiem... Na razie jeszcze nie.
Ktoś kiedyś zabrał mnie na wyspy szczęśliwe. Tego dnia było mi smutno i źle. Skakałam po czatach, żartowałam, pozornie beztroska, wesoła. Nie wiem jak to się stało, że przed zupełnie nieznanyn człowiekiem otworzyłam się, ujawniłam cały swój smutek. Prawdopodobnie był to jakiś ON, no w każdym razie mówił, że jest on, nawet nicka juz dziś nie pamiętam...  I zabrał mnie tam, zabrał na wyspy szczęśliwe. I tego dnia cały mój smutek i żal zagubiły się gdzieś ,  na tych wyspach. Wyspy nie stały się przez to ani trochę mniej szczęśliwe.
Potem wielokrotnie zaglądałam w te urocze zakątki, pokazywałam drogę innym. Różnie ze mną bywało, raz lepiej raz gorzej. W wirze codziennych zajęć zapomniałam o wyspach. Widocznie przestały mi być potrzebne. Zapomniałam o tym, który mnie tam zabrał, o tych których tam spotykałam. Dlaczego dziś o nich pomyślałam? Nostalgia, smutek, wspomnienia... Byłam tam... I z bolesną siłą dotarła do mnie stara prawda - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Pozostali klasycy, ale to już dla mnie nie te same wyspy. Może dlatego, że nie ma przy mnie tych osób, które wtedy ze mną tam bywały. Czy nie ma? Skąd niby ja to wiem? Przecież to były tylko nicki, tak ale z własnej woli zerwałam te  znajomości i teraz mi ich brak. Brak wymiany myśli, sporów. Nie wiem kim teraz są, czy są... Nic nie wiem, poza jednym - skoro rozmowa z kimś za pośrednictwem netu była czymś ważnym należało to chronić. Wymiana myśli na poważnie i w żartach, zwykłe ble ble, ale i to co tak ważne -  spotkanie w rozmowie z drugim człowiekiem, który cię rozumie,  a którego znasz tylko tyle ile on sam chce o sobie powiedzieć. Czego się przestraszyłam, dlaczego nie pozwoliłam tym znajomościom trwać?  Sama nie wiem czego nie chciałam, a czego oczekiwałam, teraz wiem, że mi brak tamtych ludzi. Będę wpadała na nie moje już wyspy szczęśliwe, może kiedyś szczęście uśmiechnie się do mnie. Podobno w życiu , każdego raz napotkanego człowieka spotyka się  po raz drugi.
Kimkolwiek jesteś wybierz się na wyspy szczęśliwe, może to będzie Twoje miejsce.



środa, 5 czerwca 2019

(314) Brakowało mi czasu

no to poszłam sobie do lekarza. To znaczy od dawna czułam się nie najlepiej ale nie mogłam znaleźć  czasu, żeby zrobić badania. Zresztą jak to ja, wiedziałam najlepiej, że nic mi nie jest. Zrobiłam w końcu te badania, rzutem na taśmę, przed końcem ważności skierowania i nawet nie zwlekałam z odbiorem wyników. A tam kilka pozycji zakreślonych na czerwono. Okazało się, że te wyniki stały się przepustką, żeby natychmiast przyjął mnie lekarz. Narobił rabanu, wypisał skierowanie do szpitala. Udało mi się jednak przekonać pana lekarza, że ten szpital jest mi  najmniej potrzebny i żeby jednak spróbował mnie poleczyć.
I jest sytuacja taka: mam jedną kartkę z rozpisanymi lekami, a drugą z objawami, które zobowiązują mnie do jazdy do szpitala, no np. jak będę miała temperaturę 38, mam jechać. Ale skoro mam 37,9 to chyba nie jadę, nie?
A tak naprawdę to ja już chyba zdrowa jestem, bo nic mnie nie boli bardziej niż wtedy kiedy nie wiedziałam, że jestem chora.
I mam długie zwolnienie, które zamierzam dobrze wykorzystać.
I nie wiem co mnie uleczyło, leki czy perspektywa nie chodzenia do pracy, którą przecież lubię. Chyba.

niedziela, 2 czerwca 2019

(313) Nie umiem polubić

tego miejsca. Nie jestem tu u siebie.
Może to trochę wina braku czasu, na wszystko, w tym na pisanie. Ale nie potrafię się tu zadomowić.
Może jednak oswoję kiedyś to miejsce.