czwartek, 31 grudnia 2020

(344) Koniec roku

 Całe szczęście, że to już koniec. To nie był dobry rok.

Gdyby nie narodziny Wnusia to byłby rok zły. Nie mam zamiaru go żegnać.

Nowy, 2021 przywitam rano.


Wszystkim życzę na ten Nowy Rok - NORMALNOŚCI

sobota, 7 listopada 2020

(343) Był sobie piątek

 Był sobie piątek. Wczoraj. Wcale nie trzynastego. 

Dzień jak co dzień, zabiegany. Wieczór za to spokojny. Fotel, książka, w tle muzyka. PanMąż siedzi w internetach. Psice pochrapują. No sielanka. Naprawdę.

Nagle w pokoju obok, jak coś nie huknie, jak coś nie walnie. Już z nasłuchu domyślam się co to za katastrofa. Wizja lokalowa ;-) potwierdza - karnisz odpadł od ściany. Gruchnął na szczęście tak szczęśliwie, że ominął laptopa i oszczędził kwiatki. Dzięki wielkie karniszu! Naprawdę!

Ogarnęliśmy sypialnię na tyle na ile mogło się chcieć ogarniać późnym wieczorem. Ja wróciłam na fotel. PanMąż poszedł do łazienki. No nie powiem, w pewnym sensie też na fotel ;-)))  i zaraz dobiegło mnie przekleństwo, brzydkie. Spłuczka się popsuła. Tak całkiem. Naprawdę.

Postawiłam wiaderko w łazience i chyłkiem, na paluszkach, cichutko pobiegłam położyć się do łóżka. Mówią, że do trzech razy sztuka. Nie chciałam prowokować losu. Naprawdę!

niedziela, 1 listopada 2020

(342) Czas zadumy

 Dziś taki kalendarzowy dzień zadumy, wspomnień i refleksji. 

Dla mnie szczególnie. Dumam nie tylko o tych, których już nie ma ze mną, za którymi tęsknię. Dumam o sobie. Bo akurat dawno, dawno temu, dziś się urodziłam. Myślę o tym co wydarzyło się w ciągu ostatnich 12 miesięcy, o tym co było. Co będzie czyli bardziej o tym co bym chciała żeby było. Lub żeby się nie wydarzyło.

Powoli porządkuję swoje myśli i uczucia. 

Od początku marca zaczynam zmagania z nowotworem skóry. Złośliwy lokator,  na szczęście nie z tych najgorszych. Zaczyna się covid. Młodsza jest w ciąży, ciąża jest zagrożona. Izolacja. Szpital, bez możliwości odwiedzin. Młodsza wariuje. Muszę ukrywać przed nią mój stan zdrowia. Rodzi się Wnusio. Wcześniak. Młodsza w szpitalu,  z rozmów wnioskuję, że zaczyna się depresja. Przerabiam to na sobie. Znam konstrukcję swojej córki, ba szczęście to mądra, młoda kobieta i idzie po pomoc do szpitalnego psychologa. Jest lepiej. Po wyjściu ze szpitala przez miesiąc młodzi rodzice (nie) dają radę sami. Zięć tak postanowił. Dorośli dają radę sami. Młodsza nie daje. Po miesiącu telefon, mamo przyjedź w sobotę. To za dwa dni, pasuje, będę. Za 2 godziny, mamo przyjedź jutro. Będę. Po  godzinie kolejny telefon, słyszę PRZYJEDŹ.  Jadę. Staję w drzwiach i zamiast szczęścia widzę maskę. Młodsza trzyma na rękach synka, nie uśmiecha się,  wielkie oczy patrzą bałaganie. Już wiem, ze tej nocy nie prześpię we własnym łóżku. W ogóle jej nie prześpię. Tej i kolejnych.  Dodatkowo ponownie odezwała się u mnie borelioza. PanMąż zafundował nam kwarantannę. W fabryce też spokoju nie ma. I tak sobie mijają kolejne tygodnie. Takie mam urodzinowe dumki.


piątek, 23 października 2020

(341) Alkoholizm?

 Jeszcze do niedawna nie wierzyłam lekarzowi, że depresję się ma albo nie. Że można ją zaleczyć ale nie wyleczyć. Teraz mogę powiedzieć, jakkolwiek głupio to brzmi, dobrze, że poznałam tę zdradziecką chorobę na własnej skórze. Że jest taka sama jak alkoholizm. Alkoholikiem się jest do końca życia.Alkoholik potrafi się długo ukrywać i trudno to zauważyć, przez długi czas pozory, maska, tłumaczenie, zwodzenie. To wszystko wprowadza otoczenie w błąd. Czasami to otoczenie chętnie przyjmuje wymówki. Na szczęście nie dałam się oszukać. Tym razem to ja postawiłam diagnozę. Resztę załatwiają fachowcy.

niedziela, 11 października 2020

(340) Myśli moje

 Już dawno nie działo się w moim życiu tak jednocześnie, tak dużo, tak źle.

Był już taki rok gdy marzyłam, liczyłam dni żeby się skończył. Tak jakby ten ostatni albo ten pierwszy dzień roku był jakiś magiczny. A to tylko data przecież. Jedna z wielu. Nie wiadomo jak wielu ale nie myślimy, że to data ostatnia.

środa, 27 maja 2020

(339) Obejrzałam i piszę ciąg dalszy

Obejrzałam wszystkie cztery sezony "Domu z papieru"


Fabuła nie jest najwyższych lotów, akcja momentami irracjonalna. Krytycznych słów krytyki od krytyków morze. Ale co tam, ja w tym przypadku pod prąd.
Bo dla mnie nie sensacja jest tu ważna nie napad, ucieczka a relacje między ludźmi.
Tak polubiłam grupę przestępców, że po ostatnim THE END już tęsknię za następnymi odcinkami. Chciałabym wiedzieć jak potoczą się ich losy. Ale teraz mogę napisać swój własny ciąg dalszy ...

sobota, 23 maja 2020

(338) Słuchając ciszy

Zawsze powtarzam, że nieszczęścia nie chodzą parami, one chodzą stadami.
Pandemia, sytuacja w kraju, niepewność ...a u mnie dzieje się ...
Będzie w wielkim skrócie i nie o wszystkim.
Potrzebna jest na moje kolano reoperacja ortopedyczna ale nie ma na razie mowy bo szpital zawiesił planowe operacje. Długo trwało zanim przekonałam doktorka, że schrzanili operację. Kosztowało mnie to dużo czasu i jeszcze więcej pieniędzy, bo wszystkie badania w tym rezonans prywatnie. Czekam więc, może zdążę.
Może.
Młodsza jest w ciąży. Do porodu jeszcze dwa miesiące ale kładą ją już do szpitala. Ciąża, szpital i pandemia to nie jest dobre połączenie. To jest bardzo złe połączenie. Szpital z warunkami bytowymi jest na poziomie lat osiemdziesiątych. W pierwszej chwili nie wierzyłam, że jeszcze takie są. Ale są! Ale szpital ma 3 stopień referencyjności i specjaliści w nim są na najwyższym poziomie. A to jest najważniejsze. Może wszystko nie będzie takie straszne jak jawi się w tej chwili.
Może.
Odebrałam wyniki histpat. Mam zdiagnozowanego raka skóry. Jestem już po zabiegu. Mimo pandemii i pozamykanych przychodni, zostałam naprawdę szybko przyjęta. Od samego początku czułam, że dobrze nie jest, bo drzwi zabarykadowanych gabinetów stały dla mnie otworem. Może skończy się na tym jednym, nazwijmy to incydencie.
Może.
Znajomy z bloga, po 16 latach zamilkł. W ostatnim poście napisał, że jest ciężko chory i cisza. Smutno. Może jeszcze będzie dobrze.
Chyba już nie ...

Potrzebuję ciszy