no to poszłam sobie do lekarza. To znaczy od dawna czułam się nie najlepiej ale nie mogłam znaleźć czasu, żeby zrobić badania. Zresztą jak to ja, wiedziałam najlepiej, że nic mi nie jest. Zrobiłam w końcu te badania, rzutem na taśmę, przed końcem ważności skierowania i nawet nie zwlekałam z odbiorem wyników. A tam kilka pozycji zakreślonych na czerwono. Okazało się, że te wyniki stały się przepustką, żeby natychmiast przyjął mnie lekarz. Narobił rabanu, wypisał skierowanie do szpitala. Udało mi się jednak przekonać pana lekarza, że ten szpital jest mi najmniej potrzebny i żeby jednak spróbował mnie poleczyć.
I jest sytuacja taka: mam jedną kartkę z rozpisanymi lekami, a drugą z objawami, które zobowiązują mnie do jazdy do szpitala, no np. jak będę miała temperaturę 38, mam jechać. Ale skoro mam 37,9 to chyba nie jadę, nie?
A tak naprawdę to ja już chyba zdrowa jestem, bo nic mnie nie boli bardziej niż wtedy kiedy nie wiedziałam, że jestem chora.
I mam długie zwolnienie, które zamierzam dobrze wykorzystać.
I nie wiem co mnie uleczyło, leki czy perspektywa nie chodzenia do pracy, którą przecież lubię. Chyba.
Dopiero, jak coś się niedobrego dzieje, przypominamy sobie o lekarzu. Też przez zupełny przypadek okazało się, że mam ogromne niedobory wit.D i stąd spadek odporności taki, że wszystko się do mnie przyplatuje!
OdpowiedzUsuńNie lekceważ tego na przyszłość, lepiej pamiętać, że części zamiennych nie mamy! ;-))))
Pozdrawiam!
Zawsze sobie obiecuję, że zadbam o zdrowie ale jak zderzam się z rzeczywistością nfz to już mi się odechciewa.
OdpowiedzUsuńKurde i jak tak mam, dzisiaj zaliczyłam jedną wizytę lekarską, trapi mnie jeszcze coś innego,nie mogę się zebrać i iść po skierowanie.Zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuń