niedziela, 11 sierpnia 2019

(319) lekarstwo na chandrę

Sobotni poranek zaczął się bardzo dobrze. Zapowiadał się ładny dzień. Niestety z każdą minutą, no może z częstotliwością co  kwadrans narastała niechęć do wszystkiego. Zaczynałam być na nie, było mi źle. Ot tak nie wiadomo o co chodzi.  Chandra zaczęła się do mnie przytulać coraz mocnej. Pachnąca kawa z ulubionymi czekoladkami była też chandry przysmakiem. Wiem już z doświadczenia, że dłuższe przebywanie w jej towarzystwie dla mnie potrafi skończyć się źle. Różne są sposoby na pozbieranie się: zakupy (nic w tej chwili nie potrzebuję), ploteczki z przyjaciółkami (nie mam w tej chwili z kim), kieliszek dobrego wina ( nie o dziewiątej rano), fryzjer (nie, bo to zawsze kończy się katastrofą). Sytuacja wydawałoby się bez wyjścia. Na mnie działają dwie rzeczy, przemeblowanie mieszkania, na co pod żadnym pozorem nie chciał wyrazić zgody PanMąż. Bo jest ładnie, bo jest wygodnie. Ugiął się pod naporem moich próśb. Ale okazał się być podstępny, postawił warunek,  nie mogę ruszyć jego fotela i telewizora. A to plan niewykonalny.
Skończyło się na na tej drugiej rzeczy, czyli na wielkim sprzątaniu. Sypialnia i kuchnia błyszczą. Część rzeczy spakowana i wyniesiona do piwnicy. Część wyrzucona. Nagle okazało się, że jest jest sporo miejsca w komodach, na półkach. Szafki w kuchni wypucowane, wszystko poukładane, no jak w pudełeczku jakimś. No normalnie jak przed świętami albo przed przysłowiową wizytacją teściowej. Tyle tylko, że ja zazwyczaj do tych "okazji" nie przywiązuję większej wagi.
Wieczorem padłam, nie mogąc ruszyć ręką ani nogą.
Dzisiejszy poranek zaczął się bardzo dobrze. Zapowiada się ładny dzień. Wczorajsze sprzątanie ciągle jeszcze czuję w kościach. Myślę, zastanawiam się, jak to matka, żona, babcia, kobieta pracująca. Niestety z każdą minutą, no może z częstotliwością co  kwadrans narasta niechęć do wszystkiego. Zaczynam być na nie .... 
Siedzę na tarasie z kubkiem pachnącej kawy ... 
Do posprzątania mam całą piwnicę ...
O nie, nie,  już drugi raz nie zrobię sobie tego, już drugi raz nie zafunduję sobie takiego lekarstwa.
Nie ma co,  nie mam żadnej chandry, ja jestem na to po prostu za leniwa!
W takim razie dziś będzie maraton serialu "Medyceusze władcy Florencji".

10 komentarzy:

  1. Czy to chandra ? nie wiem, też tak mam, nie wiem co chcę,to nie,tamto też nie i nagle rzucam sie w wir pracy ,następny dzień to ból kręgosłupa ,ramion.Durna jestem,staram się tak nie robić ale przyjdzie taki moment że idę w jakąś pracę,nic nie zrobisz.Specjalistką od przestawiania mebli była moja mama, zawsze dopieła swego.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Urszula97--> Raz jeden pozwoliłam sobie, żeby takie nic nie chcenie owładnęło mną. Ja kobieta, świadoma, oczytana sądziłam, że to ciągle taka chandra, którą można zwalczyć zakupami, słodyczami. Myślałam, że to jak katar, samo przejdzie. Skończyło się zdiagnozowaną depresją i leczeniem. Wtedy też usłyszałam, że jeżeli jest coś, nie ważne jak głupie, co pozwoli mi wyrwać się z marazmu, mam to robić natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  3. Robota pozwala oderwać myśli, ale nie jestem przekonana, czy to najlepsze lekarstwo na chandrę?... Proponuję pisanie na blogu- też zajmuje myśli a szybciej się z blogiem zaprzyjaźnisz... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to mówi w każdym wpisie pewna Blogerka: " od ciężkiej pracy zgłupiał pan Ignacy", tak że ten.... Jestem za , aby dać sobie spokój, bo przecież co to za problem jest, że cos nieposprzątane? Jak komu przeszkadza, niech sprzatnie, a nie ogląda się na tą, co to zawsze ze ścierą lata!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fuscila-- ja hołduję zasadzie,że dom jest dla mnie a nie ja dla domu. Ale gdy mam doła to naprawdę sprzątanie i przemeblowanie czynią cuda

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj wpadłam tu i czytam :)

    U mnie często chandra jednak kończy się tym, że chowam się pod kołdrą i śpię :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszcę tarasu a teraz w tych trudnych dbiach szczególnie:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń